Blended Learning, czyli zmiksowanie samodzielnych zajęć on-line i konwersacji z lektorem jest ponad dwukrotnie efektywniejsze od zajęć tradycyjnych. Świadczy o tym szereg badań, w tym oficjalne stanowisko Departamentu Edukacji USA. Przemawia za tym również zdrowy rozsądek.
Dlaczego HR trzyma się zatem anachronicznych metod szkoleń językowych? Nie można go za to winić. Od lat jest oszukiwany przez szkoły językowe, które negują korzyści płynące z zastosowania nowoczesnych technologii w nauczaniu. Jakich korzyści? Sprawdź sam, czy wolisz papierowy słownik czy multimedialny, a natychmiast będziesz wiedział, że korzyści są i to bardzo liczne. Powód niechęci szkół językowych do miksowania zajęć z eLearningiem jest prosty. Jak powiedziała właścicielka jednej z warszawskich szkół oferujących szkolenia in-company: „Jeśli zaoferuję dobry Blended Learning, to stracę połowę biznesu. Klienci przeniosą część nauki na platformę i zredukują ilość godzin z lektorem o połowę” – a to z nich żyją tradycyjne szkoły językowe.
Jest jeszcze jeden powód. Stworzenie dobrej platformy on-line to koszt rzędu 10 mln zł i leży poza możliwościami finansowymi zdecydowanej większości polskich szkół językowych. Z kolei tradycyjni duzi wydawcy nie potrafią też ich po prostu zrobić, przynajmniej na najwyższym możliwym technicznym poziomie. Przykładowo McMillian korzysta w tym zakresie z firmy podwykonawcy – w końcu nie jest firmą technologiczną tylko tradycyjnym wydawnictwem. Ma know-how, jak redagować i sprzedawać ten sam podręcznik na całym świecie, a nie jak wykorzystać sztuczną inteligencję do wyłapywania kalek językowych Polaków. W efekcie platformy internetowe dużych wydawnictw, bardziej przypominają elektroniczne zeszyty ćwiczeń, niż kompleksowe narzędzie do rozwijania wszystkich kompetencji językowych.
Z drugiej strony szkoły językowe nigdy nie miały interesu w stworzeniu podcinającego ich gałąź dobrego eLearningu. Z trzeciej strony metody tradycyjne nie przekładają się na specyficzne cechy internetu. Biznes tradycyjny po prostu nie rozumie on-linowego – dlatego rzadko do rewolucji online dochodziło gdzie indziej niż w start-upach.
Zatem stworzenie dobrej, uczciwej oferty Blended Learning musi wyjść od dobrej platformy eLearningowej, poprzez dołożenie do niej konwersacji z lektorem. Platformy, która skutecznie uczy 5 z 6 kompetencji językowych (słownictwo, czytanie, rozumienie ze słuchu, gramatyka i pisanie) i konwersacji, które mają zamieniać te 5 kompetencji na szóstą jaką jest umiejętność płynnej i swobodnej wypowiedzi.
Po raz kolejny sprawdza się teza, że biznes on-line musi powstać ze start-upu, a nie z korporacji i że po rozwinięciu się w dochodowy biznes, albo zostaje przejęty albo rozszerza działalność na obszary tradycyjne trwale odmieniając rynek. Taki ruch, bardzo rzadko przebiega w drugą stronę, aby to tradycyjna firma zdominowała sieć. W końcu to CCC musiał kupić eobuwie.pl aby w tej sieci zaistnieć w sposób wyraźny. Jeśli chcemy wejść do świata online musimy zmienić model biznesowy, a to w korporacji można zrobić tylko nowymi ludźmi, którzy przyjdą z innego świata.
Na koniec porada – niech twój szef HR sprawdzi czy na rynku polskim nie wyewoluowała już nowa, lepsza, nowoczesna oferta szkoleń w formule Blended Learning. Prawdziwy Blended Learning, gdzie praca własna na platformie jest całkowicie skorelowana z konwersacjami, a nie dodanie banalnych ćwiczeń on-line czy teledysku na Youtube. A zaoszczędzone 50% budżetu szkoleniowego możesz przeznaczyć np. na Polską Akcję Humanitarną.