Aż 76 proc. osób pracujących w firmach, które dają możliwość pracy zdalnej, korzysta z tego przywileju raz na jakiś czas. Ponad jedna trzecia z nich wykonuje swoje obowiązki z domu nieprzerwanie. Jak przestrzeń, w której pracujemy, kształtuje nasze podejście do pracy? – wyjaśnia dr Anita Basińska, socjolog ze School of Form Uniwersytetu SWPS.
Przestrzeń może być postrzegana jako produkt społeczny, który zmienia się i przekształca na skutek działań funkcjonującego w niej człowieka. To on nadaje jej sens i charakter, a w efekcie czerpie z niej dla siebie wartość. Dla przykładu: dom kojarzy się powszechnie z przestrzenią umożliwiającą bliskie kontakty, dającą prywatność, bezpieczeństwo i poczucie wolności. Dlatego właśnie może się wydawać, nie ma w nim miejsca na pracę. Dosyć głośno mówi się o potrzebie szukania balansu pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym, który pomaga rozgraniczyć czas poświęcony rodzinie i szefowi. Może się wydawać, że pracując z domu wprowadzamy do niego presję i stres. Z drugiej jednak strony korzystamy wtedy z bardzo ważnej wartości, którą jest wolność.
Zdalny pracownik może w pewnym sensie wykonywać swoje obowiązki jak chce i skąd chce. Choć praca zdalna jest jednym z preferowanych benefitów pozapłacowych, część korzystających z niego osób deklaruje, że doświadcza problemów ze skupieniem się na swoich obowiązkach. W oczach domowników zmienia się także ich status zawodowy. Sam fakt, że nie jadą do biura, ale siadają z laptopem do kuchennego stołu, prowokuje do stawiania pytań na temat tego, dlaczego nie mogą odebrać dzieci ze szkoły lub nie zajęły się innymi domowymi obowiązkami.
Kilka przestrzeni w jednej – strategie zdalnych pracowników
Stawianie granic pomiędzy pracą i życiem domowym, które mieszczą się pod jednym adresem, odbywa się na kilku polach. Niektórzy badani kierują się kryterium stroju i zanim włączą laptopa, ubierają się tak, jakby mieli iść do biura. Inni dbają o takie zorganizowanie przestrzeni, żeby w momencie powrotu rodziny zdjąć komputer z kuchennego stołu i przywrócić mu funkcję mebla służącego wspólnemu jedzeniu posiłków. Co ciekawe, badane osoby stosowały w tym wypadku bardzo różne przestrzenne praktyki nadawania znaczenia sprzętowi biurowemu. Gdy znajdował się na stole, był narzędziem pracy. Jeżeli znajdował się na kanapie – służył rozrywce. Jak wynika z badań dotyczących nawyków osób pracujących zdalnie, są oni niechętni pracy w sypialni, która powinna być miejscem wolnym od stresu. To praktyka, którą obserwuje się także w projektowaniu przestrzeni biurowych i wydzielaniu w nich konkretnych stref: pracy cichej, zespołowej czy open space.
Jednak jednym z ważniejszych elementów, na który zwracają uwagę badani, jest wielofunkcyjność mebli. W praktyce oznacza to te meble, które można łatwo schować lub szybko nadać im inny charakter i sprawić, że dom po 17.00 odzyskuje swoją funkcję.
Czy to jeszcze praca?
Myślenie o pracy z domu zmieniało się na przestrzeni lat. Zastanawiano się, czy wydzielanie osobnej przestrzeni na obowiązki zawodowe ma sens. Dobrze ilustrują to katalogi IKEA, które w ciągu ostatnich dwóch dekad obrazowały podejście do tego, czym praca jest w ogóle. Te z 1999 roku pokazują zdjęcia samych mebli. Brak na nich pracujących ludzi, co wskazuje na bardzo silny w ówczesnym myśleniu podział na przestrzeń zawodową i prywatną. Jednak kolejne katalogi, przez sportretowanie ludzi wykonujących swoje zawodowe obowiązki w przestrzeni domowej, sugerują, że praca przeplata się z życiem i powinna być przyjemnością, a odpowiednie meble pobudzą kreatywność. W 2013 roku nastąpił kolejny przełom – na stronach folderu, które poświęcono meblom biurowym, w towarzystwie rodziców pojawiły się dzieci. Ich naturalne naśladownictwo dorosłych zostało pokazane jako „zabawa w pracę”, wskazując na jej wartość autoteliczną. Jest istotna sama w sobie i stanowi nieoderwalny element życia. Takie jej postrzeganie zaczyna dominować wśród wszystkich domowników od najmłodszych lat.
Historia zatacza koło
Skupienie się na wielofunkcyjności przestrzeni nie jest nowością. Takie podejście cieszyło się popularnością do końca XVI wieku, kiedy to poszczególne pokoje nie charakteryzowały się konkretnym przeznaczeniem. Sypialnia stawała się gabinetem często za sprawą jedynie pulpitu, na którym podpierano się wypełniając dokumenty. Funkcje przestrzeni zaczęto nadawać dopiero w XVII wieku. Wtedy pojawiły się pokoje zwane „zaciszami”, służące do odseparowania się od innych mieszkańców domu. Dziś znów patrzymy przestrzennie i jesteśmy elastyczni oraz otwarci na szybką rotację funkcji pomieszczeń domowych. Takie spojrzenie jest siłą napędową zmian, które zachodzą w sferze naszego rozumienia pracy – tego ile czasu na nią poświęcamy i czym w istocie jest.